Trudno wspominać...
To już rok, ale ze względu na osobiste, życiowe tragedie, które każdy inaczej przeżywa, nie miałem odwagi nic napisać...
Wszystko zaczęło się na weselu u kuzyna mojej żony, kiedy to Kazik zaproponował nam zamieszkanie w Warszawie.
Uznałem wtedy że to żart, tylko luźna, nie zobowiązująca rozmowa.
Po bodajże 2 latach zadzwonił telefon: "jutro masz egzaminy wstępne", kompletnie zaskoczony, ale pojechałem do Warszawy.
Nie zdałem tych egzaminów. Podchodziłem do nich jeszcze 2 razy, ambicjonalnie, tak żeby Kazik wiedział że mi zależy, w końcu za 3 razem się udało.
Od 7 lat jestem funkcjonariuszem.
Jego tragiczna śmieć nie pozwoliła mu uczestniczyć w nominacji na oficera Piotra, a także nie będzie uczestniczył w mojej, czego bardzo, bardzo żałuję.
Jestem dumny, że pozwolił mi mówić do siebie po imieniu.
Był i pozostanie dla mnie jak drugi ojciec, nikt nie zrobił dla mnie więcej i myślę że nikt więcej nie zrobi...
Dziękuję.
Pozostaniesz na zawsze w mojej pamięci...