Muzeum Historii Polski na swoich stronach opublikowało tekst ostatniego wystąpienia publicznego gen. dyw. Kazimierza Gilarskiego.
Wystąpie można przeczytać poniżej oraz pod adresem:
http://smolensk.muzhp.pl/portret/gen-kazimierz-gilarski/
Szanowni Księża Profesorzy, Szanowni Państwo,
księga ta, czyli aktualny „Ceremoniał Wojskowy Sił Zbrojnych”, przeszła długą drogę zmian, zanim ukazała się w obecnej wersji. W nowym „Ceremoniale” od laicyzacji doszliśmy do rozdziału siódmego, który reguluje udział wojskowej asysty honorowej w uroczystościach patriotyczno-religijnych i religijnych.
Wyjaśnijmy sobie, dlaczego tu przed Państwem występuję i opowiadam o ceremoniale wojskowym. Otóż tak się składa, że Dowództwo Garnizonu Warszawa, któremu mam przyjemność przewodzić, ma trzy zasadnicze zadania. Jednym z nich jest zabezpieczenie logistyczne komórek i jednostek organizacyjnych Ministerstwa Obrony Narodowej; drugim jest zapewnienie właściwego funkcjonowania elementów wojennego systemu dowodzenia, szczególnie w zakresie łączności, logistyki i ochrony; a ostatnim jest zorganizowanie i przeprowadzenie uroczystości państwowych, wojskowych i patriotyczno-religijnych z udziałem wojskowej asysty honorowej. Zaznajamia nas bowiem z reprezentacją i ceremoniałem wojskowym. W Dowództwie Garnizonu Warszawa do obsługi ww. uroczystości wyznaczona jest elitarna jednostka – Batalion Reprezentacyjny Wojska Polskiego, który jest również naszym towarem marketingowym, uosabia on właśnie ceremoniał wojskowy.
Mam wiele osobistych wątków związanych z tym tematem, zaczynałem bowiem służbę w 1978 roku właśnie w pododdziałach reprezentacyjnych. Jestem więc wieloletnim praktykiem, który z zamiłowaniem i wielką przyjemnością uczestniczy w każdym przedsięwzięciu służbowym. Jest w tym coś szczególnego, coś, czego nie potrafię do końca nazwać, ale dzięki czemu w końcu ciężko dopracowałem się stopnia generała brygady. Jak więc Państwo widzą i słyszą, nie tylko w boju i na poligonach można dojść do stopnia wysokiej rangi oficera. Ja oczywiście nie mam żadnych kompleksów z tytułu tego, że na poligonach nie bywałem, ponieważ zabezpieczałem w tym czasie wszystkie uroczystości oraz wizyty najważniejszych gości zagranicznych i państwowych. Poświęcałem się temu przeszło trzydzieści lat.
Szanowni Państwo, aby powstała ta książka, musieliśmy ciężko pracować; wiele się zmieniło od momentu laicyzacji do dnia dzisiejszego. Podzieliłem więc moją wypowiedź na dwa następujące segmenty: jak to się tworzyło oraz jak do tego dochodziliśmy.
Pierwsze i najważniejsze są oficjalne uroczystości państwowe, gdzie elementy liturgii i ceremoniału kościelnego w ogóle nie występowały, aż tu nagle w 1979 roku zaistniała taka potrzeba. Odbywała się właśnie pierwsza wizyta papieża Jana Pawła II i właśnie wtedy Wojsko Polskie zetknęło się oko w oko z elementami liturgii w ceremoniale. W tamtym czasie było to wydarzenie najważniejsze dla wszystkich Polaków, które zmieniło Polskę i zmieniło świat. Dla nas jednak, będących wtedy w pododdziałach reprezentacyjnych, był to problem – a właściwie dla naszych przełożonych. Zastanawiali się jak nas do tego przygotować, ponieważ „Ceremoniał” wyraźnie opisywał, jak zabezpieczać uroczystość z udziałem głów państwowych, nic nie mówił jednak o głowie Kościoła.
Stąd też m.in. takie ciekawostki, że w tamtym czasie, żeby uczyć się tzw. powitań „Czołem Wasza Świątobliwość”, jeździliśmy w najbardziej odległe zakątki niezabudowanego wówczas Bemowa, żeby cywilna ludność nie słyszała, jak wojsko „kala” się takimi słowami. Dzisiaj oczywiście jest to śmieszne, wówczas traktowane było bardzo poważnie. W konsekwencji i tak nie przywitaliśmy się z papieżem Janem Pawłem II, po prostu wycięto z ceremoniału tę część w ostatniej chwili.
Jednak, jak Państwo wiedzą, Papież złożył również wieniec na płycie Grobu Nieznanego Żołnierza i wówczas z urzędu towarzyszył mu jeden z generałów, ówczesny dowódca Garnizonu Warszawa. Pojawił się problem, jak tegoż dowódcę, który nie mógł uczestniczyć z wiadomych względów ideologicznych w tych uroczystościach oraz we Mszy św. na placu Marszałka Józefa Piłsudskiego, mówiąc po wojskowemu, ewakuować. Jeden z moich szefów wpadł na pomysł, aby po złożeniu wieńca dwóch żołnierzy podniosło linkę odgradzającą plac, a pod nią przeszedł Pan Generał. Jednak jeden z wysokich rangą oficerów zdumiał się okrutnie, że jak to generał ma uciekać przed klechą! W związku z powyższym musieliśmy znaleźć inny sposób na ewakuację tegoż pana z Placu Piłsudskiego i msza odbyła się bez udziału wojska w ogóle.
Na szczęście jednak ta pierwsza wizyta Ojca Świętego była początkiem zmian i późniejsze uroczystości z udziałem papieża Jana Pawła II w Polsce odbywały się już z wojskową asystą honorową, zostało to bowiem określone w ceremoniale wojskowym. Wielkim wydarzeniem była dla nas Msza Święta w Zegrzu Pomorskim, gdzie już w pełnym wymiarze, z ceremoniałem wojskowym i z włączonym elementem liturgii, Papież spotkał się z żołnierzami. Dzięki temu również i my wojskowi mogliśmy przeżywać tę doniosłą chwilę, jaką była wizyta Wielkiego Polaka. Od tamtego czasu minęło trzydzieści lat – wydaje się, że jest to krótko, ale proszę mi uwierzyć, przebyliśmy bardzo długą drogę.
Szanowni Państwo, kolejną bardzo ważną ceremonią z elementami liturgii są uroczystości pogrzebowe z udziałem wojskowej asysty honorowej. Pod koniec lat siedemdziesiątych 90% pogrzebów w Warszawie zabezpieczane było przez pododdziały reprezentacyjne i Dowództwo Garnizonu Warszawa. Takich pogrzebów było około 300 do 400, z czego 90% świeckich, w odróżnieniu do dnia dzisiejszego, gdzie te proporcje są odwrócone.
Moje pierwsze zawodowe doświadczenie w tym zakresie to właśnie pogrzeby. Pamiętam jak dziś pogrzeb jednego z kapelanów. To był 1979 rok, kiedy pierwszy raz wówczas zobaczyłem kapelana w mundurze. To był wielki szok, chociaż wiedziałem, że istnieje duszpasterstwo wojskowe, jednakże kontakt z księżmi i kościołem garnizonowym oficjalnego ceremoniału wojskowego był praktycznie żaden.
Oczywiście istniały wtedy określone reguły dotyczące ceremoniału wojskowego i nie zakładano udziału w nim osób duchownych – wręcz był nakaz, że w przypadku pojawienia się kapelana taką ceremonię należało przerwać. Sam doświadczyłem podobnego przypadku w latach osiemdziesiątych. Jeden z oficerów podczas sprzeczki zabił zięcia i córkę… W dniu ceremonii pogrzebowej w ostatniej chwili na cmentarzu pojawił się ksiądz. Miałem wielki problem, co zrobić, ponieważ według poleceń powinienem tę swoją asystę honorową zdjąć z cmentarza, czyli inaczej mówiąc, zrobić jeszcze jedną rodzinną tragedię. Nie postąpiłem tak, zostawiłem asystę we właściwym dla niej miejscu. Na szczęście zostałem rozgrzeszony przez swoich przełożonych, a mówiąc szczerze, nie mieli mi tego za złe. Drodzy Państwo, były to już lata osiemdziesiąte i zauważyć można było zmianę postaw zarówno wśród przełożonych i żołnierzy, jak i społeczeństwa.
Rocznice, które obchodziliśmy w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych nie miały nic wspólnego z ceremoniałem kościelnym, stąd też dopiero przemiany po 1989 roku spowodowały, że ceremoniał wojskowy aktywnie wszedł w uroczystości tego typu. W tej chwili zapisy, które są w obecnym „Ceremoniale”, już jasno i klarownie mówią, jaki jest przebieg uroczystości według obrządku i elementów liturgii kościelnej, z udziałem wojskowej asysty honorowej.
Oczywiście w tej kwestii też przeżyliśmy pewne przewartościowanie postaw i mimo że – jak tutaj kolega powiedział – każdy wiedział, na czym polega indywidualne wyznawanie wiary, to niestety było trochę takich ludzi, którzy musieli znaleźć właściwą energię, bo nie wiedzieli, jak się zachować podczas takich uroczystości, i były to dla nich przeżycia dosyć traumatyczne. Rozglądali się wokół, kiedy klękać, kiedy wstawać i kiedy się żegnać.
Myślę, że również takim przełomem były uroczystości typowo religijne, w których Wojsko Polskie zaczęło dość licznie brać udział. Dla mnie osobiście, ale myślę, że nie tylko dla mnie, takim przełomem w świadomości żołnierskiej była chyba konsekracja biskupa polowego Sławoja Leszka Głodzia, kiedy to po raz pierwszy chyba w powojennej historii w Częstochowie w nawie głównej ustawiła się Kompania Reprezentacyjna, która towarzyszyła tej uroczystości przez cały czas jej trwania. To było rzeczywiście wydarzenie, które było później pokazywane przez wiele, wiele następnych miesięcy. Również pamiętny był ingres biskupa polowego do Katedry Polowej, gdzie już wojsko po przełamaniu tych pierwszych lodów przejęło prym podczas wielkich uroczystości religijnych.
Dziś już normalnością jest udział wojskowej asysty honorowej w tradycyjnych świętach religijnych, np. w procesjach Bożego Ciała. Dzisiaj nikogo nie dziwi widok generałów prowadzących pod rękę biskupa czy księdza z monstrancją. Udział wojska w Triduum Paschalnym, udział wojska w posterunkach honorowych przy grobach pańskich czy ministranci służący do mszy to są już te nasze zdobycze i przewartościowania, do których doszliśmy.
W obecnym „Ceremoniale” te wszystkie kwestie są już unormowane, przebiegają według pewnego schematu.
(…)
Szanowni Państwo, ceremoniał wojskowy wymaga pewnej celebracji, wymaga pewnej oprawy, ale przede wszystkim wymaga ludzi, którzy to odpowiednio wykonują. Tutaj w garnizonie stołecznym są pododdziały reprezentacyjne, są też inne jednostki, które kultywują te tradycje.
W armii obecnie dokonują się przeobrażenia, które powodują zmniejszenie stanów osobowych, dlatego też podejście do ceremoniału musi być zupełnie inne. W tej chwili to już nie ilość, nie kompania, nie orkiestry, ale jakość – kilku ludzi musi stworzyć oprawę uroczystości na dobrym poziomie, niezależnie od tego, jakiej ona jest rangi. Szczególnie w terenie możliwości są bardzo ograniczone i to, co odbywało się dotychczas z udziałem tylko żołnierzy służby zasadniczej, niestety musi odbywać się z udziałem kadry zawodowej, a więc te sprawy ceremonialne są dodatkowym obowiązkiem, które jednostki muszą pielęgnować.
Myślę, że te armie, które są do dziś dnia zawodowe, są dobrym przykładem, że ten ceremoniał pozostał na wysokim poziomie, i my też do tego przykładamy dużą wagę. Ceremoniał musi być przede wszystkim dobrze przygotowany, musi być przeprowadzony według dobrego scenariusza. Żołnierze muszą być odpowiednio doposażeni i ubrani. Ceremoniał to lubi. To wprowadza pewnego takiego ducha uroczystości. Na pewno wielu z Państwa siedzących tutaj miało okazję uczestniczyć w uroczystościach wojskowych i nie tylko wojskowych, gdzie były zaangażowane duże siły i środki, dużo ludzi, a jednak nie było ducha tej uroczystości. Pomimo że był i ceremoniał, i scenariusz, to ta uroczystość była tak gdzieś jakby obok.
Szanowni Państwo, ceremoniał wojskowy to nie tylko gotowe rozwiązania, które są zawarte w tej książce. My go tak naprawdę cały czas tworzymy. Tu są jakieś wzorcowe scenariusze, jak powinny wyglądać takie uroczystości, jak powinny przebiegać, według jakich schematów, ale na szczęście nie są to takie dyrektywy, które trzeba wykonywać do końca. Wszędzie pozostaje trochę jeszcze miejsca na pomyślenie i na własną inicjatywę do zorganizowania czegoś, co może przyczynić się do dobrego odbioru w społeczeństwie.
(…)
Serdecznie dziękuję za uwagę. Chciałbym zachęcić tych wszystkich, którzy tę książkę znają tylko z okładki, a szczególnie kolegów wojskowych, do przeczytania jej, ponieważ nie wyobrażam sobie, żeby w przyszłości oficer przynajmniej nie przejrzał tego i nie wiedział, jak taką małą uroczystość na własne potrzeby zorganizować, tudzież jak uczestniczyć w niej, epatując dobrym zachowaniem oraz znajomością rzeczy. Dziękuję bardzo.
Wykład wygłoszony na Uniwersytecie im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego, 8 kwietnia 2010